Wobec mijającej jesienią 2005 r. okrągłej rocznicy istnienia Akademickiego Koła Przewodników Tatrzańskich, którego członkami uczestnicy obecnego kursu mają nadzieję stać się w bliższej lub dalszej przyszłości, wpisując się w trwające obchody „okrągłego lecia”, aspiranci do przewodnickiego fachu urządzili Eklektyczną Wycieczkę Retro w Tatry.
Pomysł nie był nowy: wycieczka w stylu młodopolskim, może nieco Chałubińszczyzny, ale dozwolone także późniejsze epoki. Takie eklektyczne pomieszanie. Zabronione były tylko goreteksy. Koleżanki miały stać się damami, a koledzy gentlemanami. I jeszcze jedno – koszyki wiklinowe z zawartością. To było najważniejsze. Koszyki wypełnione chlebem, mięsiwem, serami, ciastami i przednimi trunkami. Do tego obrusy, szkło, zastawa…
17 lipca przed południem na Wierchporońcu stawiło znakomite towarzystwo,a to Jan z narzeczoną Katarzyną jako młodzi państwo sprzed 1884 r., Rafał, również z Katarzyną, jako turyści z końca XIX w., Ewelina jako panna z przełomu wieków, Maciej jako dandys z początku XX w., Ziemowit jako jaeger księcia Hohenlohego, Paweł jako sportsmen z lat 20. i Grzegorz jako znajomy Witkacego z lat 30. XX w. Stawił się także drugi Paweł jako Wołoch z bliżej nieokreślonej epoki i Sobek z dwoma góralskimi towarzyszami tworzący znakomitą kapelę (okraszoną dwoma czerstwymi góralkami). Wreszcie niżej podpisany Artur występujący jako gość z Kongresówki.
Choć chmury przewalały się nad Tatrami, a prognozy straszyły deszczami, zostawiwszy nasze furki ruszyliśmy w góry.
„Hej za mną w Tatry! w ziemię czarów,
Na strome szczyty gór!
Okiem rozbijem dal obszarów,
Czołami sięgniem chmur.”
W drodze na Rusinową Polanę trzykrotnie odpoczywaliśmy ze względu na zdrowie pań, oraz by wzmocnić się szlachetnym trunkiem. Kapela przygrywała góralskie nuty, a jaeger Ziemowit opowiadał o dobrach swego pryncypała. Na Rusinowej Polanie rozłożyliśmy się na dłuższy popas, a jadło i napitki bardzo poprawiły nastroje. Nasza obecność wywołała duże zainteresowanie licznie zgromadzonej publiczności, osobliwie kobiet i dzieci. Posileni ruszyliśmy na Gęsią Szyję.
W grupie małych, lesistych wierchów przypierających od północy do Koszystej, sterczy skalisty wierzchołek (1493 mtr. 4723 stóp), od którego bardzo bystro na dół ciągnie się wązki a długi upłaz otoczony lasem, na polanę Rusinową, niżej położoną o 195 mtr.”
Szczyt ten, w wielu trudach i ciężkiej mitrędze, zdobyliśmy wreszcie w ulewnym deszczu.
Nic to jednak nie zepsuło naszego nastroju. Przeciwnie, daliśmy odpór pogodzie odczytując wiersz Adama Asnyka:
„Na szczytach Tatr, na szczytach Tatr
Na sinej ich krawędzi,
Króluje w mgłach świszczący wiatr
I ciemne chmury pędzi.
Rozpostarł z mgły utkany płaszcz
I rosę z chmur wyciska:
A strugi wód z wilgotnych paszcz
Spływają na urwiska.”
Deszcz wkrótce minął i śmiałość naszych poczynań została nagrodzona. Podziwialiśmy skalny świat najwyższych tatrzańskich turni. Wreszcie wróciliśmy na Rusinową Polanę, gdzie góralska, prosta muzyka mieszała się z poetyckimi uniesieniami zgromadzonych. Na koniec, nasyceni górską przygodą, ruszyliśmy w drogę powrotną. Wtedy jeszcze raz przyroda zażartowała z nas, mocząc nas deszczem.
W wyprawie udział wzięli kandydaci na przewodników AKPT :
Ewelina Winiarczyk, Jan Ceklarz, Maciej Florys, Grzegorz Folta, , Paweł Jezutek, Sobiesław Komperda, Paweł Krupa, Artur Krupiński,
Ziemowit Lewicki, Rafał Misiuda
oraz jako osoby towarzyszące:
Katarzyna Mlekodaj, Maria Sieczka, Katarzyna Sieczka, Katarzyna Wolińska, Łukasz Gromada, Marcin Strączek
Artur Krupiński (gośc z Kongresówki)